Hutnik Huta Czechy - KS Warka 0:0 (0:0)
Skład: Lis Maciej - Rękawek Mateusz, Wilczek Wojciech, Wardak Arkadiusz, Grudniak Przemysław - Macioszek Michał, Jedynak Bartłomiej (Piętka Kamil) - Grzegorczyk Sebastian, Macioszek Rafał, Jarzyna Piotr (Kowalski Łukasz) - Sibilski Kamil (Wardak Jakub)
Ławka rezerwowych: Głąbicki Rafał, Kardyka Jakub, Mazek Bartosz, Kardyka Piotr
Sędziowali: Lewandowski Marek
Kibicowsko: Żeby nakreślić Wam cała historię związana z tym meczem musimy się wrócić aż do...huj wie kiedy:)
To, co wydarzyło się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy przewróciło nasz kibicowski świat do góry kołami. Pokrzyżowało niektóre plany, ale sprawiło również, że oczy nie jednego fanatyka Hutnika zabłysnęły niczym setka odpalonych rac.
W skrócie plan był taki: w tym roku nasi piłkarze wykręcają awans, a my przestajemy bujać się głównie po pod siedleckich wioskach. Na początku roku na luzie spoglądaliśmy na tabelę, gdzie zajmowaliśmy drugie miejsce po rundzie wiosennej. Każdy już myślami był na wyjazdach za ukochaną drużyną, które będą dłuższe niż magiczne 100 kilometrów w jedną stronę, aż tu nagle pewien typ postanowił ugotować zupę z nietoperza, co pociągnęło za sobą całą lawinę zdarzeń. Najważniejszym jednak było to, że Mati i Łuki postanowili załatwić Hutnikowi awans do IV ligi tak o, bez zbędnego pierdolenia, bez grania, bez wojaży do najmniejszych wsi byłego województwa siedleckiego, gdzie nawet psy nie szczekają dupami, bo zostały zjedzone podczas pandemii. Tak całkiem serio to uwierzcie nam...wolelibyśmy pojechać po raz setny do jakiejś dziury, powydzierać mordy, pozaczepiać lokalne piękności, poszarpać się z chamami i świętować ten awans na trybunach, ale stało się jak się stało i tyle. Zresztą każdy z nas uważa jednakowo: należało się nam to w końcu i już!
Wracając już do meczu z KS Warka. Do samego końca nie wiedzieliśmy jak podejść do tego spotkania. Czy robić mega mobilizację, czy latać jak głupki z plakatami, czy w piątek iść na siłownię żeby napompować bicepsy, jak bardzo naściemniać żonie, dziewczynie, kochance, żeby finalnie trafić na stadion Hutnika. Stanęło na tym, że nakręciliśmy się tylko we własnym gronie. Puściliśmy jednego posta na FB i koniec mobilizacji. Jako iż poprzedni sezon nie został dokończony mieliśmy w zanadrzu przygotowaną oprawę, która miała uświetnić mecz u nas z pewnymi kasztanami. No, ale jak to bywa z marzeniami o zaistnieniu na światowej scenie ultras wszystko poszło się jebać już kilka dni przed meczem, kiedy to dostajemy wspaniałe wieści wprost z komendy o tym, że wszystkie pały zostały wypucowane, a kaski pomalowane na biało. Będzie bicie kiboli i wlepianie mandatów za krzywy chód po ulicy. No, więc skoro okazało się, że nie odpalimy czterech ton pirotechniki postanowiliśmy...zrobić inną oprawę z toną piro, ale już taką w innymi klimacie. Dokładnie w takim, o jaki niestety wielu pseudo Polaków też ma problem. Jesteśmy Patriotami, Polakami dumnymi z własnej historii. Zawsze będziemy czcić tych, którzy przelali chociaż kropelkę krwi za biało-czerwoną flagę, a że mecz przypadał na 1.08 to już każdy wie, co to miała być za oprawa, do której także nie doszło w trakcie spotkania z KS Warką.
Przed meczem zbieramy się w ustronnym miejscu. Za chwilę dojeżdża Amur w sile 4 głów, chwilę potem na gościnne występy wpada Sęp Żelechów w 6 osób, czekamy na Mazovię, która pojawiła się 20 osób i taką zgrabną około 45 osobową bandą kierujemy się na stadion, na którym oprócz piłkarzy i sympatyków sportu czekają na nas parówczaki w mniej więcej takiej samej liczbie jak my. Kabaret czas zacząć... Zatrzymujemy się przy wejściu na stadion, chwila ustaleń i...nie wchodzimy na obiekt. Nikt z nas nie jest na tyle głupi żeby w obecności kamer, psiarni i księdza proboszcza podawać swoje imię, nazwisko, pesel, numer buta itd. Brakowało tylko pobrania wymazu i sprawdzenia stulejki. Nie mamy o to pretensji do zarządu, nie oni to wymyśli tylko jakieś dziady z MZPN, za co należy im się murzyńskie przyrodzenie wiadomo gdzie.
Lokujemy się za jedną z bramek. Młodsi kibole raczej nie pamiętają tej miejscówki, bo jak mieliby pamiętać skoro mieli wtedy po 4 lata i chodzili pod spódnicą, ale to właśnie tam 14 lat temu zaczęła się kibicowska epopeja związana z ruchem ultras na Hutniku. Niektórym aż łezka w oku się kręciła na wspomnienie tamtych dni. Na ogrodzeniu wieszamy flagę HUT(HC)NIK, narodową Huta Czechy, narodową Mińsk Mazowiecki, fanę Sępa i zaczynamy doping w asyście bębna. Dosłownie trzy minuty później w naszym kierunku udaje się ZOMO i rozpoczyna się ich przedstawienie. Ktoś wyłapuje mandat, ktoś rozpoczyna dyskusję na tematy światopoglądowe, a ktoś innym najnormalniej w świecie niemalże zaczyna się pruć do psów. Trwamy w takim stanie przez jakieś 20 minut, po czym stwierdzamy, że dalej nie ma sensu tego ciągnąć. Zwijamy flagi i postanawiamy zapewnić niebieskim trochę joggingu dookoła obiektu. Bawimy się tak do 60 minuty meczu. W tym czasie na nasze rewiry dojeżdża jeszcze 35 osób z Mińska, jednak ze względu na panującą sytuację nie przyjeżdżają oni na stadion tylko czekaj na nas na jednym z osiedli. Na sam koniec zbijamy się w grupę i werbalnie wyrażamy to, co myślimy na temat tego typu działań aparatu ucisku społecznego. Jak się okazało to nadal nie koniec naszych przygód. Nasi układowicze tego dnia mieli swój mecz w Garwolinie. Na osiedlu zbijamy się w jedną grupę i ruszamy w dalszą drogę. O cyrkach, które odbyły się pod stadionem w Garwolinie przeczytacie sobie w relacji MKS-u.
W sumie to za bardzo nie wiemy jak się do tego wszystkiego odnieść. Niespełnieni strażnicy Teksasu zjebali nam całą radość z pierwszego meczu naszej drużyny na szczeblu nieco wyższym niż LO. Mamy nadzieję, że wasze życie nadal będzie smutne jak papier toaletowy. Dalej będziecie bić po pijaku żony, ćpać zawinięty mefedron, a Wasze córki wyjdą za mąż za ciapackich imigrantów. Najlepszy komentarzem do waszej szopki niech będą słowa kilkuletniego syna jednego z naszych kibiców, który powiedział "Tato ta policja zachowuje się idiotyczne". Czy można wyrazić swoją opinię dosadniej?
Kilka słów do naszych piłkarzy. Przepraszamy, bo co innego możemy Wam powiedzieć? Wiemy, że nasze wsparcie jest dla Was ogromnie ważne, ale na tym meczu zwyczajnie się nie dało. W takich warunkach nie można na 100% przyłożyć się do dopingu, dlatego też nie mogliście przez 90 minut słyszeć naszego wsparcia. Chcemy, żebyście wiedzieli, że my i Wy to jedna banda! Macie nasze wsparcie zawsze, nawet, jeśli nie możemy tego okazać w taki sposób jakby się chciało.
Ogromne podziękowania dla naszych braci z Wilgi, Mińska i Żelechowa! Pokazaliśmy się doborowym składem, aż szkoda straty tak potężnego potencjału. Do zobaczenia już niedługo, miejmy nadzieję na sektorze, a nie za płotem.
ADRIAN MAZOVIA wracaj do zdrowia!!!
|