Spotkanie z Turkami było wyjątkowo zachęcające, na co miało wpływ kilka czynników. Po pierwsze nieprzychylne wypowiedzi trenera Gaziantepsporu nt zarówno drużyny, jak i kibiców Legii wywoływały spore ciśnienie wśród fanatyków Legii. Po drugie kilka dni wcześniej podczas obchodów upamiętniających Bohaterów Powstania Warszawskiego zatrzymany został Staruch, wiadomym jest czyja to sprawka i pewnym było, że nie przejdzie to bez echa. Następnym istotnym faktem był odwołany mecz z Zagłębiem i niedosyt ogromnej rzeszy kibiców chcących w końcu pozdzierać gardło po przerwie letniej. Także już na kilka dni przed meczem zacieraliśmy ręce.
Z Huty wyjeżdżamy w trzyosobowym składzie i kierujemy się do Wilgi skąd dalej ruszamy autokarem wraz z trzema braćmi z Wilgi. W drodze do stolicy dowiadujemy się od starszej pasażerki owego autokaru, że „fajne z nas chłopaki ” poza jednym Adasiem ;) Na Paryskiej przesiadamy się w komunikacje miejską i na dwie godziny przed meczem docieramy pod stadion. Udajemy się w wiadome miejsce, gdzie czeka już na nas trójka znajomych. Po jakimś czasie zjawiają się kolejne mordeczki z naszej grupy. Ostatecznie w 12 głów obieramy miejsca na Żylecie i oczekujemy na pierwszy gwizdek. Zanim ten jednak zabrzmiał Lewy, który już chyba na dobre zadomowił się na gnidzie najgorętszej trybuny w Polsce przekazał kilka słów prawdy o sąsiadkach zza miedzy oraz sympatykach sportu omyłkowo przychodzących na Żyletę.
Pierwsi na rozgrzewkę wszyli piłkarze tureccy. Przywitaliśmy ich sporą porcją gwizdów oraz pieśnią rodem z „Rudego 102”. Zawodnicy Legii podczas rozgrzewki mogli się dowiedzieć, jakiego rezultatu dziś oczekujemy oraz usłyszeli kilka pieśni o najlepszym polskim klubie. Nie można nie wspomnieć o okrzykach wojennych na dwie kondygnacje Żylety, co wychodziło rewelacyjnie.
Gdy rozpoczął się mecz przez pierwsze 15 minut naprawdę głośno ciągnęliśmy „Hej Legia gooool”. Na płocie wisiała jedynie flaga Nieznanych Sprawców oraz okazjonalne transparenty wspierające Starucha oraz obrażające sąsiadki i warszawską policję. Podczas spotkania dość często „pozdrawiano” obie grupy. Zatańczyliśmy również labada w obu wersjach i bawiliśmy się w najlepsze. Poziom decybeli stał na naprawdę niezłym poziomie, a jedynym mankamentem było to, iż czasami śpiewaliśmy nierówno. Na gniazdo wspiął się również kontuzjowany tego dnia Michał Kucharczyk i zaintonował kilka pieśni. Z racji, że samo spotkanie było bardzo emocjonujące, a gra piłkarzy nie należała do najpiękniejszych cały stadion reagował na wydarzenia na boisku głośnym, czasem aż otumaniającym gwizdem oraz rykiem :) W drugiej części spotkania gra się zaostrzyła, a pod koniec meczu doszło do małej awanturki na murawie. Trybuny aż kipiały a Turek odpowiedzialny za całe zdarzenie przyjął na klatę głośne „Wypi…”. Po końcowym gwizdku standardowo piłkarze Legii oklaskami podziękowali każdej z trybun za przybycie. Z Żyletą dodatkowo po naszych namowach przybili piątki. Stadion powoli opustoszał. My mieliśmy jeszcze przed sobą kilkukilometrowy spacer pod Belweder gdzie zaparkowane było auto, którym kolega B. zawiózł nas na zasłużony odpoczynek. Zmęczeni, z bólem głowy, ale szczęśliwi jesteśmy w domach ok. 23.00.
Frekwencja tego dnia to 21 000 warszawskich kibiców. Nas 13 osób. Osobiście bardzo zawiedli mnie „fanatyczni” Turcy, którzy nie przylecieli do Warszawy. W sektorze gości zameldowali się ludzie, na co dzień mieszkający w Polsce. Był nawet jeden szalik… Fenerbahce , co mówi samo za siebie. Turcy wywiesili również flagę narodową. Najlepsza galeria oddająca kibicowski klimat na jp85.pl |