Rewanżowe spotkanie ze Śląskiem Wrocław cieszyło sie wśród Legionistów ogromnym zainteresowaniem. Nic dziwnego, że bilety na Żyletę rozeszły się sie dosłownie w ciągu dwóch godzin. Atmosfery nie popsuły nawet idiotyczne postulaty wojewody Kozłowskiego, który jak zwykle musiał wtrącić swoje trzy grosze. Z naszej grupy bilet zakupują 3 osoby. Podróżuję z kibolami z Garwolina. Na miejscu odwiedzamy stałe miejsce spotkań gdzie już biesiaduje 2 ziomków z Wilgi. Następnie spotykamy się z niezwykle urokliwą osobą, której przekazujemy vlepkowe prezenty. Pozdrawiamy E. ;) Spijamy piwko w mocno zaludnionym Źródełku i powoli kierujemy się na stadion. Od czasu, gdy klubem zarządza prezes Leśnodorski nie trzeba martwić sie ściskiem i kolejkami przy kołowrotkach. Wraz z nowym prezesem jak za dotknięciem magicznej różdżki ochroniarki nauczyli sie kulturalnie i sprawnie wpuszczać kibiców na najbardziej fanatyczną trybunę na stadionie. Tak ważne spotkanie musiało zostać okraszone okazjonalną oprawą, o którą zadbali jak zwykle Nieznani Sprawcy. Po odśpiewaniu "Snu o Warszawie" rozpoczęliśmy widowisko. Wraz z "Mistrzem Polski jest Legia" w górę powędrowały przygotowane przez ultrasów kartoniki a na barierkach zawisły transparenty. Oprawa przedstawiała wszystkie daty zdobycia Pucharu Polski przez stołeczny klub oraz aktualny rok. Niezwykłość tej prezentacji polegała na tym, że kartoniada została rozłożona nie tylko jak do tej pory na Żylecie, ale również na pozostałych trybunach, nie licząc biznesowej. Efekt wbijał w ziemię. Kolejna rewelacyjna robota NS-ów. Następnie odśpiewaliśmy hymn narodowy. Zaraz po tym w sektorze Śląska odpalono racę, która szybko powędrowała w kibiców zasiadających na zachodniej. Co prawda została odrzucona, ale nie doleciała do celu. Chcąc nie chcąc Śląsk dodał nam tym samym sporo werwy, co przełożyło sie na mega doping. Przez pierwszych 20 minut śpiewały wszystkie trybuny. Czuć było moc, o jaką walczymy, jaka powinna być na każdym spotkaniu Legii. Mimo szybko straconej bramki nasz doping ani na chwile nie opadł na sile. Na pełnej korbie minęła pierwsza połowa. Po rozpoczęciu drugiej części gry na całej Żylecie rozwinięto witraż ze sklejanych folii, przedstawiający herb Legii i warszawską syrenkę oraz hasła "Niepokonane miasto" i "niepokonany klub". Pod obrazkami odpalono stroboskopy. Gdy nasze głowy przykrywała owy witraż Śląsk postanowił w tym czasie odpalić kilkanaście rac i obrzucać sąsiednie trybuny oraz boisko. Legioniści nie pozostali dłużni odrzucającą race w kierunku sektora gości. Kilka słów o przyjezdnych. Jeszcze przed meczem we Wrocławiu domagali się sie od Legii 3 tysięcy wejściówek na mecz w Warszawie. Tymczasem nie potrafili sie zebrać nawet w pół tysiąca - gamonie. Wspomagali ich fani Wisły oraz Motor. Razem na sektorze 600 osób. Poza latającymi racami, którymi co nie co podnieśli ciśnienie i niezłym dopingiem nie zaprezentowali nic godnego uwagi. Ot cały "Wielki Śląsk". Natomiast u nas zabawa trwała dalej. Kolejnym punktem programu było pojawienie się w naszym młynie dwóch z czterech skrojonych ostatnio flag Śląska. Chłopaki spod znaku "H" ostatnio nie próżnują udowadniając tym samy, że Legia jest potęgą pod każdym względem kibolskiego fachu :) Nie obyło się sie bez częstych obustronnych bluzgów. Mecz kończył sie w nerwowej atmosferze ze względu na niefortunny wynik, ale ostatecznie to my mogliśmy cieszyć się z wywalczonego trzeci raz z rzędu Pucharu Polski. Mogę dodać, że na każdym z trzech finałowych meczów byli obecnie fanatycy z naszej grupy. Podczas, gdy organizatorzy przygotowywali ceremonię wręczenia pucharów my w asyście odpalonych zapalniczek zaśpiewaliśmy pieśń, którą nuce po dziś dzień J "Przeżyj to sam, dzisiaj Legia Puchar Polski ma, nasza Legia Warszawa" niosło się po stadionie. Po tym jak swoje srebrne medale odebrali piłkarze WKS-u przyszła pora na "Wojskowych". Po odliczaniu w końcu puchar znalazł sie w rękach naszych piłkarzy, a cały stadion eksplodował z radości. Ceremonia trwała ok 30 minut. Odśpiewaliśmy z piłkarzami "Warszawę" i daliśmy im do zrozumienia czego pragniemy na koniec sezonu. Na powrocie mało kto sie odzywał, bo każdy z nas dawał z siebie 100 % podczas meczu. Mimo wszystko humory każdemu dopisywały, wszak nie co dzień ma się możliwość świętowania zdobycia Pucharu Polski :)
Najlepsza galeria oddająca kibicowski klimat na jp85.pl |